Oki
Perły
[Intro]
Młody jeż, młody Oki, młody Sonic

[Refren]
Zakładam moje perły i wypierdalam do pracy
Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty
Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty
Ej, od trzymania życia w garści mamy już stygmaty
Zakładam moje perły i wypierdalam do pracy
Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty
Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty
Ej, od trzymania życia w garści mamy już stygmaty

[Zwrotka 1]
Popalone styki, przepaliły styl
O mało mnie nie zabiły i sprawiły, że
Oki to zawiły typ, ty, ty i ty
Posłuchaj ty, ty i ty
Kładę prawdziwą Amerykę, w chuju mam, co pisze Ślizg o mnie
Mam moich braci, mam sos i fanów blisko mnie
Jak robię przerwę, to zaraz zapadam w insomnię
Sobie to wbij o mnie, sobie to wbij

[Refren]
Zakładam moje perły i wypierdalam do pracy
Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty
Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty
Ej, od trzymania życia w garści mamy już stygmaty
Zakładam moje perły i wypierdalam do pracy
Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty
Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty
Ej, od trzymania życia w garści mamy już stygmaty
[Zwrotka 2]
Wbijam kolejną płytę, nie miałem wakacji od trzech lat
Sam nie wiem czemu, to nie tak, że na nie nie stać
Sam widzisz czemu, widzisz perły, które chcesz kraść
Sam nie wiesz czemu (czemu?), bo nie ma dżemu
A ja mam trochę siana, tylko że głupio o tym gadać jak do rodzinnego miasta wjeżdża moja E klasa
I mija trochę zepsutego, dawnego ziomala
Włożyłem w kurwę, żeby mu pomagać
Teraz nie widzę przeszkody, żeby się przechwalać
No to lecę, nasrane w kartotece (wow)
Brak zabezpieczeń, dla braci świeżą pieczeń (wow)
Parę wyrzeczeń w zamian za becel
I tłumy fanów, którym oddałem serce

[Refren]
Zakładam moje perły i wypierdalam do pracy
Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty
Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty
Ej, od trzymania życia w garści mamy już stygmaty
Zakładam moje perły i wypierdalam do pracy
Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty
Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty
Ej, od trzymania życia w garści mamy już stygmaty