[Zwrotka 1: Smoua]
Znowu wjeżdża ten anonim co od zawieszenia broni
Woli przystawić pistolet do twojej pulsującej skroni
Tu nikt cię nie obroni, bo każdy liczy na siebie
A mój Bóg o wielu twarzach rzuca na ciebie Swe cienie
Wiesz co sobie cenie? To, że zawsze jestem ponad
I, że czujesz nóż na gardle kiedy słyszysz słowo Smoua
Znów wpadają mi pod koła kiedy jadę im w wersach
Ledwo ruszyłem z miejsca a już proszą bym przestał
Liryczny morderca, długie czarne listy ofiar
Nie schwytany do dzisiaj skurwysynu mówi mi Zodiak
Siłą dzikiego ognia zaraz w proch cię zmienię
Zamiast pytać kim jestem lepiej już gryź ziemię
Ja nie wierzę w przeznaczenie, wierze w to, że dzisiaj umrzesz
I ułożę cię do snu na gwoździach w prostokątnym pudle
Te nic nieznaczące kundle czeka dzisiaj nagły zgon
Każdym wersem gniotę czaszki niczym Góra z Gry o tron
[Ref x2: Smoua]
Mam chory łeb, chore wersy i chory styl
Takich graczy jak ty wciąż obracam w pył
Każde słowo z moich ust dusi cię jak dym
Dzisiaj zamierzam cię spalić jak jebany Rzym
[Zwrotka 2: Floral Bugs]