The Returners
Nie byłem nigdy
[Zwrotka 1]
Jakoś nie byłem nigdy typem, który miał wokół
Tłumy sztuk i wolałem raczej stać z boku
Bo choć nie znałem nigdy zaklęć na śluz w kroku
Kilka z nich leciało na jakiś kurwa błysk w oku
Czy bzdury, o których piszą w rubrykach
Mądre głowy w jakichś kobiecych miesięcznikach
Ja jak już czytam o miłości, to w podręcznikach
Od Kamasutry, czy innych takich periodykach
Chcesz romantyka? Dla ciebie będę chuj wie kim
Jutro wieczorem, jeśli znów mi się nie urwie film
Będę rycerzem, jeśli wcześniej się nie wkurwię i
Nie wyląduję gdzieś na mieście w jakimś klubie z kimś
Kto również lubi pić; wiem ten świat jest dziwny
Chwała przemija, dziewczyny mają w dupie blizny
Dlatego wciąż myślę chujem, tak każe mi mój instynkt
Ale dziś częściej ratuje mnie mój urok osobisty
[Interludium / Instrumental]
[Zwrotka 2]
Kiedyś jak chciałem wyciągnąć laskę na piwo
Robiłem wszystko, stawałem na głowie jak b-boy
Jak chciałem mieć buty Reebok, to lałem paliwo
A w międzyczasie zagrałem kilka imprez na żywo
Nie byłem najtwardszy w klasie jak co drugi twardziel
Co jarał szlugi, a dziś spłaca długi za gandzię
I nadal myśli, że jest geniuszem jak Doogie Howser
Ale to ja wiem, co jego dupa lubi najbardziej
I to mnie zgubi, bo gardzę wciąż typami, co w palce
Biorą długopis, potem zostawiają gówno na kartce
Wiem, że na bitwę nie jest za późno, więc walczę
I rozpalam w was ogień, jeśli tylko mam szansę
Chcę tobie mówić o rapie i wracać co chwilę
Nie tylko po to, żeby znów móc Cię łapać za tyłek
Bo wiem, że w końcu poderwę latem dziewczynę
Co lubi oldschool, na równi stawia lateks z winylem