WSRH
W biegu
[Zwrotka 1: Shellerini]
Niejednokrotnie biłem się pięścią w pierś w świecie, gdzie gniew doprowadza do łez
Na mieście noże, uśmiecha się pod nosem bies
Nie wszystko okej jest i każdy farciarzem jak Noe
Dzień pod blokiem bez emocji, wita poker face
Życie to moment jak wdech - wydech - koniec
Stres trawi jak ogień Donieck, piątek to wasze zdrowie
I może tobie, ale mi morze marzeń nie wyschło
I zrobię wszystko, nim zamilknę jak Smoleń
Jak Fiedler wciąż w drodze, ambicje wbite w CV
I kiedy przyjdzie odejść mi, to chciałbym tak jak Chryzyp
Spisanych kartek ryzy, kto nie ryzykował, się spiął
Moi ludzie z nizin skaczą w stóg siana jak Ezio
Chuj w marazm, to bieg po runo, mówią przez piekło
Trudno, zbyt rzadko, lekko wiesz toruję swoim ludziom
Ci co karmią obłudą, szczują, kpią niech się pieprzą
Z Pe-o-zet-n-a-n z kreską, salut

[Refren]
Zanim wchłonie mnie piach w środku klepsydry Chronosa
Za dnia pędzę przez świat, wersety piszę po nocach
Nie słucham rad tych głupców, nie idę ślepo za stadem
To dla tych, którzy są zawsze obok mnie, kiedy krwawię
To dla naszych ludzi, to dla naszych ludzi
To dla naszych ludzi, to dla naszych ludzi
To dla naszych ludzi, to dla naszych ludzi
To dla naszych ludzi, o
[Zwrotka 2: Słoń]
Nigdy nie byłem typem, który własne życie woli przespać
Nie mam patetycznych wersów naiwnych jak oczy dziecka
To Słoń i Szelka, kręcimy swój film jak Carpenter
Mam sporo nowych doświadczeń i tych kilka dziar więcej
Przez świat pędzę jak dzieciak z torebką na wyrwie
Ty zanim powiesz cokolwiek, ja zdążę zjebać za winklem
Moją nawijkę i chamstwo ceni każdy koneser
Nie mam w dowodzie Neil Armstrong, choć potrafię polecieć (jedziesz)
Im więcej wiedzy, tym patrzę na świat inaczej
Ex-koledzy chcieliby żebym skończył jak kamikaze
Wokół sami łgarze gapią mi się w portfel przez ramię
Więc stale trzymam palec na spuście jak Blade Runner
Bez bajek i półprawdy, intensywna woń padliny
Lodowate ostrze życia wybebesza nas jak ryby
Dziś liczysz przypływ gotówki i puszczasz barmance oczko
Jutro na onkologii pustym wzrokiem patrzysz w okno
Znam dobrze samotność, poznałem zimno, szarugi
Co chwilę widzę na skałach te roztrzaskane szalupy
I zanim przyjdzie Anubis, płyniemy wpław lub pod prąd
Zostawiając ślad po sobie niczym Kaijū w Tokio

[Refren]
Zanim wchłonie mnie piach w środku klepsydry Chronosa
Za dnia pędzę przez świat, wersety piszę po nocach
Nie słucham rad tych głupców, nie idę ślepo za stadem
To dla tych, którzy są zawsze obok mnie, kiedy krwawię
To dla naszych ludzi, to dla naszych ludzi
To dla naszych ludzi, to dla naszych ludzi
To dla naszych ludzi, to dla naszych ludzi
To dla naszych ludzi, o
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]